Komputery Amiga od
dawna znane są jako źródło wspaniałej zabawy, dzięki niezliczonym ilościom gier
wszelkiego rodzaju. Z tego słynęła przecież A500, poźniej pojawiły się kości
AGA i nowa jakość, wreszcie zaczęły się pojawiać coraz bardziej wyszukane gry w
trzech wymiarach, wykorzystujące maksymalnie nasz sprzęt. Tak było. Czasy się
trochę zmieniły, sprzęt i gry rownież.
Pewnego pięknego poranka, przeglądając swoje zbiory płyt z oprogramowaniem na Amigę, moją uwagę przykuł fakt, że większość z nich to starsze tytuły, wydane jeszcze za czasów OS 3.x. Jako świeżo upieczony posiadacz SAM–a 440ep oraz zapalony kolekcjoner oprogramowania dla Amisi wydawanego na srebrnych krążkach, zacząłem się zastanawiać co teraz wydaje się na nowe systemy amigowe i czy w ogóle? Postanowiłem więc zakupić jakąś grę, która przykułaby mnie do monitora na dłużej a jednocześnie zbadać, co w trawie piszczy…
Pewnego pięknego poranka, przeglądając swoje zbiory płyt z oprogramowaniem na Amigę, moją uwagę przykuł fakt, że większość z nich to starsze tytuły, wydane jeszcze za czasów OS 3.x. Jako świeżo upieczony posiadacz SAM–a 440ep oraz zapalony kolekcjoner oprogramowania dla Amisi wydawanego na srebrnych krążkach, zacząłem się zastanawiać co teraz wydaje się na nowe systemy amigowe i czy w ogóle? Postanowiłem więc zakupić jakąś grę, która przykułaby mnie do monitora na dłużej a jednocześnie zbadać, co w trawie piszczy…
Poszukiwania
rozpocząłem oczywiście od przeglądania Internetu, na inne możliwości raczej nie
ma co liczyć. Odwiedziłem kilka internetowych sklepów z dobrodziejstwem dla
Amigi – wyniki mojego rekonesansu są zatrważające. Te parę ocalałych sklepów oferuje
co najwyżej wyprzedaże magazynowych Quake 2 i Hereticów 2; przy sporej dozie
szczęścia można zdobyć również PayBack, Descent: Freespace, Earth 2140 z
dodatkiem a nawet The Feeble Files. Gry te działają zarówno na starszych „oesach” jak i na nowszym AmigaOS 4.x. Wyniki poszukiwań w sklepach
internetowych kompletnie więc mnie rozczarowały, okazało się bowiem, że w
sprzedaży nie ma absolutnie żadnych nowych tytułów na nowe systemy. Dodam
rownież z przekory, że konwersje SDL, wersje demo i free/shareware kompletnie
mnie nie interesowały i nie interesują. Postanowiłem znaleźć coś, co będzie sprzedawane
jak za dawnych czasów; płytka tłoczona, okładka drukowana a całość w pudełeczku.
SZUKAMY DALEJ
Ponieważ poszukiwania w sklepach i dopytywanie
się wsród znajomych nie przyniosło zbytnio skutku, postanowiłem zaglądnąć na
stronki, które ktoś mi podał na forach (były rownież wspomniane w wiadomościach
na portalu PPA, choć wtedy jakoś nie przykuły mojej uwagi). Tak więc trafiłem
na ślad tylko dwóch gier, obecnie dostępnych – Word Me UP XXL (WMU) i
Amijeweled. WMU już na starcie zraził mnie do siebie z dwóch powodów – brak nośnika
CD w dystrybucji (podobno kiedyś był) – jedynie wersja elektroniczna – oraz
sama gra jakoś nie wydała mi się ciekawa. Zerknąłem więc na stronkę z grą
Amijeweled i… nabrałem nieprzebranej ochoty na sprawdzenie tegoż programu, jako
że spełniał wszelkie moje wymagania już na starcie.
MAM I JA…
Płytkę zamówiłem
online ze stronki http://www.insane-software.de/ i już po całkiem krótkim
okresie oczekiwania do mych drzwi pukał listonosz.
Paczuszka zawierała
jedynie płytkę w opakowaniu DVD. Bliższe oględziny pozwoliły ustalić brak instrukcji
w wersji drukowanej (w wersji elektronicznej również brak, ale w sumie, czy do
takiej prostej gry potrzebna nam jest jakaś wyszukana historia?), jak rownież
wyszło na jaw, że płytka jest „zwykłą” płytką z hym… Tesco? :) z
nadrukiem wykonanym na drukarce. Nie ma tego złego… a takich przykładów znamy z
historii Amigi znacznie więcej.
Nie opakowanie zresztą a „treść” miała dla mnie największe
znaczenie. A tu… jest wg mnie bardzo dobrze! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony
wykonaniem gry jak rownież jej legendarną już grywalnością (tak, tak, mówi Wam
coś tytuł „Bejeweled”?). Gra naprawdę wciąga, nic zatem dziwnego że
nabyło ją już kilka milionów ludzi na całym świecie. Tym bardziej jej pojawienie
się w wersji na Amigę mile zaskoczyło.
O CO W TYM WSZYSTKIM CHODZI?
Zasady gry są banalnie proste i to trzeba
docenić – bez zbytniego wgłębiania się w tajniki gry możemy już całkiem nieźle
zagospodarować sobie kilka wieczorów o ile tylko umiemy rozróżniać kolory i
kształty :) (stąd też pewnie brak instrukcji po za paroma słowami
zamieszczonymi na obwolucie CD). Na czym to polega? Ano, mamy przed sobą
niewielką planszę, która zostaje zapełniona klejnotami (diamenty?).
Zdj. 1 Panel w którym układamy „kamyki”
Naszym zadaniem jest grupować ze sobą kolejne, takie
same klejnoty, wg kształtu i koloru właśnie. Jeśli uda nam się to z min. trzema
takimi samymi kamieniami, to linia zostaje usunięta z planszy, a kamienie nad
linią w której dokonaliśmy przetasowania, opadają niżej, wypełniając puste
miejsca po zlikwidowanych klejnotach. Diamenty można usuwać w linii poziomej i
w pionie, nie można natomiast ukośnie. Po osiągnięciu określonej liczby
zlikwidowanych kamieni trafiamy na wyższy poziom gry. Ot i cała filozofia.
Zdj. 2 Amijeweled w systemie AOS 4.1
Gra oferuje nam możliwość wyboru jednego z dwóch
rodzajów rozgrywki – tzw. normalną i na czas. W wersji normalnej rozgrywki mamy
możliwość namyślać się nad każdym ruchem dowolnie nieskończony czas. Wersja „na czas” różni się tym (jak sama nazwa wskazuje), że tenże jest sygnalizowany
paskiem „upływu” pod spodem planszy, na której ma miejsce rozgrywka.
Oprócz tego mamy również możliwość uzyskania podpowiedzi, naciskając okrągły,
złotawy przycisk po lewej stronie ekranu. O ile w wersji „normalnej” rozgrywki nie powoduje to niczego szczególnego po za stratą 20 punktów, o tyle
w wersji z limitem czasowym – mało, że odejmuje punkty, to jeszcze skraca nam
czas do namysłu.
Opcje konfiguracyjne nie są zbyt bogate, po za
wspomnianą możliwością wyboru typu rozgrywki można jeszcze wybrać czy chcemy
grać z efektami dźwiękowymi, czy też nie, oraz czy chcemy używać kursora myszy
o kształtach nadanych mu przez producenta gry (lub też standardowego z WB). Jak
widać, rozrzutu nie ma. Dość denerwujące jest powolne przesuwanie odpowiednich
suwaków, odpowiadających za ustawienia, a co za tym idzie, czasem trzeba się
namęczyć, by wybrać interesującą nas opcję (niewykluczone, że objaw ten
występuje tylko u mnie).
Zdj. 3 Menu opcji gry Amijeweled - jak widać dużego wyboru nie ma
TECHNIKALIA
Oprawa graficzna gry jest, rzekłbym, standardowa.
Przypomina mi te gry, które wydaje PopCap (absolutnie nie jest to w żadnej
mierze ujma, gry są fajne!) jak i te
napisane w Javie. Grafika jest staranna, ale pozbawiona fajerwerków. Są kolory,
widać, w co klikamy i w sumie nic ponadto. Oprawa dźwiękowa gry jest dosyć
uboga i po za paroma efektami nic więcej ciekawego nie uświadczymy.
Zdj. 4 i 5 Porównanie gry Amijeweled w wersjach: Amiga (u góry)
i Mac – znaczących różnic trudno się doszukiwać
Osobiście to, co mnie denerwowało, to brak możliwości
wyboru rozdzielczości ekranu z menu gry. Owszem, można wybrać czy gra ma
działać na pełnym ekranie, czy też w okienku WB oraz głębię kolorów (16 lub
32), ale dokonuje się tego z menu ikonki (po kliknięciu na ikonie gry i
wybraniu „Informacje” można wpisać odpowiednie parametry – standardowo,
jak dla innych ikon w WB). Skoro można było napisać grę i stworzyć dla niej
menu, to chyba i można było dodać taką prostą, ale potrzebną rzecz, jak zmiana
ustawień grafiki! Dodam też, że brak możliwości wyboru rozdzielczości ze
wspomnianego menu powoduje, iż gra uruchomiona w okienku na ekranie 1024 x 768
i powyżej (na pełnym ekranie zresztą też) powoduje, że człowiek zaczyna
złorzeczyć wydawcy, iż w cenę nie wliczył jakiejś lupy :D Gra dostarczana jest
na płytce CD, jednakże jej zawartość jest uboga, oprócz pliku wykonywalnego
dostajemy pliki readme i na tym koniec. Grę można uruchomić zarówno z CD, jak i
przegrywając program do dowolnego katalogu na dysku twardym. Program zadziała
pod kontrolą AOS 3.x, 4.1 lub MorphOS (testowane na AOS 4.1) a dostarczana
przez producenta, najświeższa jak na razie wersja, oznaczona jest numerkiem
1.3.
KLEJNOTY TYLKO…
Odpowiadając na tytułowe pytanie tej recenzji – nie tylko.
Pomimo pewnych niedociągnięć, gra przyciąga na długie chwile. Temat jest
oklepany, wykonanie rownież nie powoduje palpitacji serca – natomiast sama gra z
pewnością ma to coś. Dość powiedzieć, że mało tego, że i mnie dane było się
dobrze pobawić, to wciągnąłem w zabawę pół rodziny. I na tym chyba polega urok
takich gier – są małe, proste a mimo to zapewniają nam wspaniale spędzony czas
podczas nudnych, zimowych wieczorów. I jeszcze drobna uwaga – to jedna z
niewielu (!) legalnie wydanych gier na Amigę ostatnimi czasy. A więc, jeśli
masz wolną chwilę i parę groszy na zakup – kup, bo warto! Pamiętaj – klejnoty
nie są tylko dla wybrańców – a ja idę dalej układać kolorowe kamyki…
WYMAGANIA AMIJEWELED V1.3
- system 3.x+ lub
MorphOS
- min. procesor
68030/50 MHz i 8 MB RAM (zalecane 68060/50 MHz oraz 32 MB RAM)
- obsługuje karty
graficzne zgodne z CyberGraphX i Picasso96 oraz dźwięk przez AHI V4
- myszka i napęd CD
- nośnik: 1 CD
ZALETY:
- niesamowicie wciągająca
- wydanie na CD w
opakowaniu
- działa na OS 3.x i
4.1
- to przecież stary,
dobry Bejeweled!
WADY:
- średnia grafika, a
szczególnie dźwięki
- ubogie menu
konfiguracyjne
- brak instrukcji
LINKI:
http://www.insane-software.de
- strona producenta gry Amijeweled i sklep online
http://www.boing-attitude.com - strona producenta Word Me Up
PS. Artykuł pierwotnie został opublikowany w trzecim numerze magazynu „Polskie Pismo Amigowe”